Fantastyczna pogoda wygoniła mnie dzisiaj do ogrodu... Słońce, ciepły wietrzyk łagodnie poruszający zielenią, śpiew ptaków. Czegóż chcieć więcej niedzielną porą?
Ok, nie będę owijała w bawełnę. Wyszłam tylko na chwilę. Jeszcze nie czas dla mnie na relaks ale przyjdzie i ten moment...:)
Tymczasem on, ogród...
Nieco zaniedbany, przyznaję. Poza tym tegoroczna zima poczyniła w nim trochę zniszczeń.
Tu floksy. Zdjęcie z lewej (jedyne) jest z zeszłego roku. Teraz, po zimie, to miejsce niestety nie wygląda już tak kwitnąco. Musimy się zastanowić nad zmianą ekspozycji...;)
Poniżej nasza ogrodowa duma - wierzba japońska i klon palmowy czerwonolistny w otoczeniu berberysów, na tle jałowców...:) Wierzba najpiękniej wygląda właśnie teraz, gdy liście na końcach gałązek przebarwiają się na różowo.
W tym roku przyjdzie nam się chyba rozejrzeć za jakimiś meblami ogrodowymi, bo coś mi się wydaje, że dotychczasowe (czyt. kolejne tymczasowe) wyzionęły już ducha...;)
Marzy mi się stylowy kącik outdoorowy z wygodnymi siedziskami, poduchami, latarenkami i bukszpanem w dużych donicach... Lekko zadaszony. Na razie nie udało mi się go stworzyć, bo jak powszechnie wiadomo, dom to wór bez dna i zawsze znajdą się ważniejsze potrzeby. Tym niemniej wiem, że któregoś dnia to marzenie zrealizuję...
Na koniec jeszcze parę liściasto-iglastych impresji.
Do zobaczenia!
Uściski!
♥